„Aborcja to umiejętnie reklamowany produkt, sprzedawany przerażonym osobom znajdującym się w kryzysie” – taką definicję aborcji podaje Carol Everett, była właścicielka 4 klinik aborcyjnych, w których przeprowadzono 35 000 aborcji. W wyniku pracy tych klinik jedna kobieta zmarła a przynajmniej 19 wymagało poważnych zabiegów chirurgicznych w wyniku komplikacji po legalnie przeprowadzonych aborcjach. Caroll odsłania kulisy przemysłu aborcyjnego, mówiąc o braku sterylizacji narzędzi w klinkach czy konsumpcji alkoholu i narkotyków przez ich pracowników. Nie to jest jednak najbardziej szokującą częścią jej wypowiedzi. Jest nią bezlitosna diagnoza przemysłu aborcyjnego jako sprawnie prowadzonego biznesu. „Mieliśmy cały plan, jak sprzedawać aborcję – ten plan nazywa się sexedukacja” – stwierdza Caroll i opisuje kilka etapów tego procesu:
1. Odebrać młodym ludziom ich naturalną wstydliwość
2. Oddzielić ich od rodziców i ich wartości
3. Stać się dla nich „ekspertami od spraw seksu”
4. Dać im niskodawkowe pigułki antykoncepcyjne oraz wadliwe prezerwatywy („nie dostarczaliśmy najdroższych, tylko najtańsze”).
Następnie wystarczy czekać.
Caroll opisuje typową rozmowę między nastolatką dzwoniącą do kliniki, obawiającą się, że jest w ciąży. Opis tej rozmowy brzmi jak rodzaj telemarketingu aborcyjnego. Caroll jasno stwierdza, że mimo że osoba rozmawiająca z nastolatką nazywana jest „doradcą”, tak naprawdę jest ona sprzedawcą produktu – aborcji.
Źródło:
http://whyiamprolife.blogspot.co.uk/2012/05/we-had-whole-plan-to-sell-abortion-and.html
„Why I am Pro Life?, A publication of the Society of Protection of Unborn Children, 9 maja 2012