Zwolennicy zalegalizowania eutanazji zawsze obiecują, że „śmierć na życzenie” będzie pod ścisłą kontrolą, aby w żadnym przypadku nie doszło do nadużyć.Rzeczywistość pokazuje jednak, że są to typowe „działania marketingowe”.
Gdy tylko eutanazja lub wspomagane samobójstwo stają się w świetle prawa legalne i zaakceptowane przez środowisko lekarzy oraz społeczeństwo, natychmiast zostają zaniechane wszelki formy kontroli i nadzoru.
Akceptacja ideologii, że zabijanie jest dopuszczalną formą odpowiedzi na ludzkie cierpienie powoduje, iż wcześniejsze zapewnienia i ustalenia zupełnie przestają się liczyć.
W maju 2012 r. minęło 10 lat od zalegalizowania eutanazji w Belgii. Raport opisujący funkcjonowanie prawa do eutanazji w latach 2002-2012 ujawnia wiele nieprawidłowości. Między innymi demaskuje powiązanie eutanazji z pobieraniem organów do transplantacji. Dokument zatytułowany “Euthanasia in Belgium: Ten Years On” („Eutanazja w Belgii: Dziesięć lat później” przygotował Europejski Instytut Bioetyki.
Główny zarzut autorów raportu odnosi się do faktu, że belgijski resort zdrowia nie może sobie poradzić z licznymi przypadkami eutanazji nielegalnej, czyli dokonywanej z wyraźnym naruszeniem obowiązującej ustawy. Co gorsza, zachodzi obawa, że liczba zarejestrowanych aktów eutanazji jest znacznie mniejsza, niż liczba rzeczywistych przypadków. Z powodu braku danych w dokumentacji medycznej autorzy nie byli w stanie dokładnie ocenić tego zjawiska.
Eutanazja, której na mocy ustawy można dokonać wyłącznie w określonych warunkach, dość szybko stała się ”zwykłym świadczeniem medycznym”, które pacjenci „mają prawo” otrzymać, a lekarze – udzielić.
Szczególnie ponuro wygląda sprawa eutanazji pediatrycznej. Kilku neonatologów opracowało procedurę, która umożliwia eutanazję wcześniaków. Lekarze wymieniają następujące wskazania do uśmiercenia dzieci urodzonych przedwcześnie: noworodek „nie ma szans na przeżycie” lub „jakość jego życia będzie mierna” lub „wydaje się, że dziecko będzie cierpiało nieznośny ból”.
za: HLI