Brytyjscy embriolodzy są już coraz bliżej rutynowego tworzenie ludzkich zarodków z komórek rozrodczych trzech osób. Komisja ds. Zapłodnienia i Embriologii Człowieka orzekła, iż nie ma dowodów, że taka procedura jest niebezpieczne.
Ministerstwo Zdrowia, po przejrzeniu dokumentacji z eksperymentalnego zapłodnienia pozaustrojowego, przygotowuje wystąpienie pokontrolne z pozytywna opinią na temat kreowania zarodków „3 w 1”.
Naukowców poproszono jednak o dodatkowe badania i testy. Ministerstwo chce przygotować się do debaty parlamentarnej, która będzie kolejnym krokiem w procesie legalizacji nowej techniki. Urzędnicy potrzebują uzupełniających informacji technicznych i naukowych, aby mogli udzielić odpowiedzi na każde pytanie parlamentarzystów – szczególnie tych, którzy sprzeciwiają się pójściu medycyny na manowce w kwestii prokreacji.
Rząd spodziewa się, że prace legislacyjne nad aktem prawnym legalizującym nową technikę zostaną ukończone w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Bardzo aktywnie prowadzone są również tzw. konsultacje społeczne. Wpłynęło już 2 tys. różnorodnych wypowiedzi, ocen i rekomendacji.
Jak dotąd, zwolennicy nowej techniki in vitro zarzekają się, że będzie ona ściśle reglamentowana. Rodzice będą musieli zwrócić się z wnioskiem do Komisji ds. Zapłodnienia i Embriologii Człowieka. Będzie ona analizowała każdy indywidualny przypadek i wydawała jednorazową zgodę na utworzenie zarodków o nietypowym DNA.
Powoływanie do życia zarodków, których materiał genetyczny będzie pochodził od trójki 'rodziców’, to szczególnego rodzaju „metoda terapeutyczna” do wykorzystania w zapobieganiu chorobom dziedzicznym. Naukowcy chcą zatrzymać cykl przenoszeniu na dzieci chorób rodziców z defektami w mitochondrialnym DNA.
Mitochondria to małe struktury wewnątrz komórek, które dostarczają im energii. Defekty genetyczne powodują nieprawidłowe działanie mitochondriów, co może być przyczyną ponad 40 różnych poważnych schorzeń.
Brytyjscy naukowcy uważają, iż takich chorób można uniknąć o ile embriony przejdą tzw. ‘transplantację’ mitochondrialną. Procedura polega na tym, że powołuje się do życia zarodek techniką in vitro, a następnie – zaraz po zapłodnieniu – usuwa jądro komórkowe z powstałej zygoty, które zostaje umieszczone w drugiej komórce jajowej z usuniętym kodem DNA albo w drugim zarodku (od dawców) z usuniętym jądrem komórkowym. W rezultacie nowy zarodek dziedziczy geny z DNA pary rodziców plus DNA mitochondrialne dawczyni komórki jajowej. Nowa technika jest formą inżynierii genetycznej.
Wiadomo już, że żelazną zasadą ma być utrzymanie w ścisłej tajemnicy tożsamości „mitochondrialnego dawcy”. Dzieci urodzone przy użyciu tej procedury nigdy nie dowiedzą się, czyje geny noszą.
Grupa Human Genetics Alert (HGA) twierdzi, że procedura jest niepotrzebna, niebezpieczna i stwarza precedens dla „projektowania genetycznie zmodyfikowanych dzieci”. Dr David King, dyrektor HGA, wyjaśnił stanowisko organizacji: „Przypomina mi się stwór doktora Frankensteina, który powstał z połączenia organów pobranych od różnych osób… A ludzie nie widzą ani groteski, ani pogwałcenia praw natury czy norm kultowych w tym, co naukowcy i ich ‘bioetyczni pomocnicy’ chcą uczynić.”
Materiał źródłowy:
BBC News/ Health (S.Mundasad) – 22.07.2014 r.
za: HLI