Aż o 139 % w ciągu dekady wzrosła w Turcji liczba aborcji – poinformowało tamtejsze ministerstwo zdrowia. W 2002 r. wykonano w Turcji 33 tys. aborcji; dziesięć lat później – 79 tys.
Minister Zdrowia Mehmet Müezzinoğlu, przedstawiając te liczby, zwrócił uwagę, że w pierwszej połowie 2012 r. wykonano 29 226 aborcji, czyli prawie tyle samo co w całym 2002 r.
Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan próbował dwa lata temu ograniczyć aborcję, także dlatego, by powstrzymać zmniejszanie się populacji kraju.
W maju 2012 polityk przyciągnął międzynarodową uwagę, gdy stwierdził: „Uważam aborcję za morderstwo. Nikt nie powinien mieć prawa do jej wykonywania. Obojętnie czy zabijasz dziecko w łonie matki, czy zabijasz dziecko po urodzeniu, nie ma żadnej różnicy”.
W Turcji można dokonać aborcji podczas pierwszych 10 tygodniu ciąży. Tak stanowi prawo z 1983 r. Erdogan usiłował przeforsować ograniczenie do 6 tygodni.
Minister Zdrowia Recep Akdag w 2012 r. wtórował premierowi: „Aborcja nigdy nie powinna być metodą planowania rodziny lub metodą zapobiegania nieplanowanej ciąży„.
Plany tureckiego rządu zostały skrytykowane przez Radę Europy („Komitet Równości i Niedyskryminacji”) a także Amnesty International. Rada Europy zakomunikowała premierowi, by „tureckie władze zaprzestały dokonywania zamachu na prawa kobiet”. Z kolei Amnesty International straszyła – wbrew faktom – że ograniczenie prawa do aborcji narazi życie i zdrowie tureckich kobiet.
Premier w obliczu nacisków wewnątrz kraju i organizacji międzynarodowych porzucił w czerwcu 2012 plan ograniczenia aborcji.
Tymczasem jak wynika z badań przeprowadzonych przez Wydział Medyczny Uniwersytety w Istanbule i opublikowanych (2009 r.) w prestiżowym piśmie World Journal of Surgical Oncology, u Turczynek, które dokonały aborcji o 66 % wzrasta ryzyko raka piersi.
zaL LifeNews.com