Służyła matce i jej dziecku „Pamiętam, jak przywieźli do Oświęcimia ogromny transport Żydówek niemieckich, wśród których było dużo kobiet w ciąży. Niemcy podjęli plan nowego okrucieństwa. Postanowili usunąć każdą ciążę bez względu na okres jej zaawansowania. Wezwano dr Irenę Konieczną do władz obozowych i powiedziano jej, że ciąże ma usuwać. „Ja się nie zgodzę” – powiedziała dr Konieczna władzom obozowym – „nawet kosztem życia, jestem lekarzem, jestem człowiekiem i jestem katoliczką”. Tak powiedziała i puścili ją”.
z listu dr Elżbiety Pawłowskiej, b. więźniarki nr 55 852 za: bp Bohdan Bejze, Macierzyńska miłość życia. Teksty o Stanisławie Leszczyńskiej, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1984, str. 145
Była absolwentką Uniwersytetu Poznańskiego, lekarzem specjalistą ginekologiem-położnikiem. Podczas wojny obronnej w 1939 była lekarzem wojskowym, a w czasie okupacji żołnierzem AK i Szarych Szeregów. Aresztowana przez gestapo i przewieziona do obozu zagłady
w Oświęcimiu-Brzezince
pracowała w jednym z bloków jako lekarz, obok „obozowej porodówki”, gdzie przyjmowała porody Stanisława Leszczyńska – położna Oświęcimia. Przy trudnych porodach pracowały razem.
Założyła i przez wiele lat kierowała Poradnictwem Rodzinnym w Diecezji Gdańskiej. Współpracowała z Telefonem Zaufania „Anonimowy Przyjaciel” w Gdańsku. Uczestniczyła w pracach PCK, będąc członkiem władz wojewódzkich. Należała do organizacji kombatanckich i „Solidarności”. Została uhonorowana wieloma odznaczeniami tak krajowymi, jak i nadanymi przez władze polskie na obczyźnie, m.in. Krzyżem „Polonia Restituta” oraz papieskim odznaczeniem Bene merenti.
Irenę Konieczną poznałam na kursie przygotowującym doradców do pracy w poradnictwie rodzinnym. Odtąd przez ponad 10 lat spotykałyśmy się od czasu do czasu. Więzy przyjaźni połączyły nas jednak dopiero w roku 1975, kiedy nasza współpraca zacieśniła się. Dr Irena była
doświadczonym lekarzem
ginekologiem. Zawsze służyła matce i jej dziecku. Była pełna energii i zapału do pracy. Wiedziała, jak ważne jest prawidłowe nauczanie naturalnego planowania rodziny. Pragnęła, aby w każdej parafii była kompetentna osoba służąca radami młodym małżeństwom i narzeczonym. Corocznie organizowała fachowe szkolenia. W latach 70-tych nie mieliśmy tylu materiałów jak obecnie. Ważniejsze informacje przepisywałyśmy na maszynie, składałyśmy i rozprowadzałyśmy wśród doradców. Dr Irena i do tej pracy zabierała się z zapałem i potrafiła zachęcić innych. Zawsze chętnie uczyła się nowego – nie opuściła żadnej konferencji czy szkolenia organizowanego przez dr Kramarek. Jak typowa poznanianka była bardzo dokładna, punktualna i systematyczna. Wiele się od niej nauczyłam.
Namiętna turystka, taterniczka, esperantystka od młodych lat zdobywała góry i odwiedzała inne piękne zakątki Polski. Te idee starała się wpajać młodzieży pracując w harcerstwie. Była też współzałożycielem harcerskiego ruchu „Nieprzetarty Szlak” dla dzieci mniej sprawnych, członkiem Rady i Komendy Gdańskiej Chorągwi ZHP.
Praca w harcerstwie tak ją zahartowała, że przy swoich ciągłych podróżach nie zwracała uwagi na zmęczenie i pogodę. Pamiętam wielką ślizgawicę w Wiślinie i burzę z ulewą w Suchaninie. Zmokłyśmy wtedy do suchej nitki – ja odchorowałam, a jej nic się nie stało.
Miała szczególne nabożeństwo do Matki Bożej. Była zelatorką Żywego Różańca w swojej parafii. Kogo mogła zapraszała na spotkania modlitewne. Należała również do neokatechumenatu. Mówiła „trzeba pogłębiać wiedzę religijną i życie duchowe”. Nigdy nie zapomnę, jak we wrześniu 1983 r. byłyśmy w Rokitnie (diecezja gorzowska), gdzie znajduje się obraz Matki Bożej z odsłoniętym lewym uchem (Matka Boża Cierpliwie Słuchająca). Modliła się przed nim długo o dar macierzyństwa dla synowej. I została wysłuchana!
O swoich przeżyciach z czasów wojny nie lubiła mówić. Wytatuowany na ręce numer obozowy z Oświęcimia-Brzezinki starannie ukrywała. Gdy moja kuzynka z lubelskiego, Maria, dowiedziała się, że pracuję razem z dr Konieczną, niezwykle wzruszona pobiegła podziękować jej za opiekę w obozie, szczególnie podczas tyfusu. Wtedy dowiedziałam się, ile pomocy niosła dr Irena w obozie zagłady oraz że
odmówiła oficerowi niemieckiemu zabijania nie narodzonych,
a nawet została przez dwa miesiące po wyzwoleniu w Oświęcimiu, choć sam obóz był już zlikwidowany, aby leczyć i opiekować się ciężko chorymi.
Kiedyś wspomniała tylko, że było jej bardzo ciężko po powrocie na wolność. Jej mieszkanie w Inowrocławiu „zajęli” sąsiedzi. Ciężko było także, gdy zwolniono ją z pracy w przychodni w Gdańsku za odmowę usuwania ciąży, a miała wówczas na utrzymaniu matkę, ciotkę i syna. Niezmiennie jednak twardo trzymała się zasad moralnych. Często powtarzała, że nigdy nie wolno zabijać dzieci poczętych w łonach matek. Stała się jedną z inicjatorek polskiego ruchu obrony poczętego życia.
W przeddzień śmierci dr Ireny modliłyśmy się za nią u stóp Matki Bożej Brzemiennej w Matemblewie. Dr Irena Konieczna zmarła 8 czerwca 1993 r.
Pogrzeb był bardzo uroczysty, jeszcze bardziej – wzruszający. Nabożeństwu przewodniczył ks. abp Tadeusz Gocłowski, koncelebrowali: Krajowy Duszpasterz Rodzin ks. dr Kazimierz Kurek, Diecezjalny Duszpasterz Rodzin ks. prał. Jan Majder oraz sześciu duszpasterzy dekanalnych. Tłum odprowadzających dr Irenę był bardzo liczny. Przybyli przedstawiciele AK i harcerstwa z pocztami sztandarowymi. Trumnę okryto polską flagą. Byli też przedstawiciele „Solidarności”, PCK, wielu doradców życia rodzinnego z krajową instruktorką Elżbietą Chojnacką. Przedstawiciele międzynarodowej organizacji pro-life Human Life International oraz Zarządu Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia złożyli symboliczne wieńce z czerwonych róż. Jej cicha mogiła, tonąc w przepięknych kwiatach, tchnęła pokojem i radością dokonanego powołania.
Ks. abp Tadeusz Gocłowski wspominał cichą i pracowitą dr Irenę oraz jej wielkie zasługi jako katoliczki, Polki i lekarza. Wielu przedstawicieli organizacji i ruchów, w których pracowała, publicznie dziękowało za dobro, które przez swe życie świadczyła.
Za: Janina Hartman
„Głos dla Życia” 1993, nr 3 (9), s. 6.