Znana polska piosenkarka w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” ujawniła, co myśli o kobietach i aborcji.
Kayah określiła się się jako feministka („Jestem feministką”). Uważa, że „kobieta powinna mieć prawo samodecydowania o swoim ciele, swojej przyszłości”.
Na pytanie dziennikarki, czy dopuściłaby aborcję „z powodów społecznych” , Kayah odpowiedziała:
„Kobiety powinny o tym decydować, nikt inny. To nie jest pójście na bal, to są totalnie trudne moralne decyzje, które kosztują kobiety ogromne boje wewnętrzne i rozterki. To nie jest pstryknięcie palcami! Nikt nie ma prawa być naszym sumeiniem”.
Wygląda na to, że Kayah – jak wciąż wielu ludzi – popełnia zasadaniczy błąd: dla niej życie odrębnej istoty ludzkiej, które „nosi” w sobie kobieta to… ciało kobiety. A zatem tylko ona ma prawo decydować, co z nim zrobić.
Otóż nie, dziecko od momentu poczęcia zasługuje na ochronę prawa ze względu na to, że jest człowiekiem na prenatalnym etapie rozwoju. To nie jest tylko kwestia „wyboru” („uznam, że to człowiek bądź nie?”, „pozwolę mu żyć, bądź nie?”), ale obiektywnych faktów naukowo-medyczno-biolgicznych.
Choć w konkretnych sytuacjach nierzadko towarzyszą temu „boje wewnętrzne i rozterki”, nie mogą one jednak przesłaniać faktów: mamy do czynienia z dzieckiem, które ma mieć – jak każdy człowiek – zapewnione prawo do życia.
Dobrze, by sumienie za tym podążało. Tak, jak w przypadku ludzi już urodzonych – zapewne Kayah nie ma wątpliwości w sumieniu, że nie wolno ich mordować.
(DH)
za: Gazeta Wyborcza, 7-8 czerwca 2014, s. 19.