Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka i Redakcja Tygodnika Rodzin Katolickich „Źródło” polecają książkę „Nadzieja na dziecko, czyli cala prawda o naprotechnologii”
Bezskutecznie staracie się o dziecko?
Lekarz powiedział wam, że nie ma innej rady, jak tylko metoda in vitro? A jeśli nie chcecie jej stosować? Czy to znaczy, że nie macie już żadnych szans? Nie wszystko stracone!
Jest jeszcze naprotechnologia. To gałąź medycyny, która w sposób naturalny umożliwia poczęcie dziecka. Nadzwyczaj skuteczna, przyjazna kobiecie, współpracująca z jej naturalnym cyklem rozrodczym, a przy tym minimalizująca skutki uboczne. Jej twórcą jest amerykański lekarz, prof. Thomas Hilgers. Wieloletnia praktyka lekarska profesora Hilgersa i wielu innych lekarzy ginekologów dowiodła, że większość rzekomo bezpłodnych par jest źle diagnozowana. Naprotechnologia jest metodą szukania prawdziwych przyczyn niepłodności, daje parze szansę na rzeczywiste leczenie, a następnie na poczęcie dziecka w sposób naturalny.
Kiedy naprotechnologia daje świetne wyniki a w jakich przypadkach zawodzi? Na czym właściwie polega? Co to jest cykl naprotechnologiczny? Dlaczego warto stosować naprotechnologię, nawet jeśli kobieta nie ma problemów z płodnością? O niemal wszystkim dowiecie się z tej książki. Resztę powiedzą wam specjaliści – instruktorzy i lekarze praktykujący naprotechnologię – których dane kontaktowe znajdziecie na końcu publikacji. Powodzenia!
Książkę polecają:
Premiera: 16 czerwca 2015 roku
Detale techniczne: Oprawa: miękka ze skrzydełkami | Ilość stron: 160 | EAN: 9788364095702 | Cena detaliczna: 24.90 zł (brutto)
Zamówienia:
Księgarnia Ludzi Myślących: tel. 22 836 54 45, www.xlm.pl
Wydawnictwo Fronda: www.wydawnictwofronda.pl
Fragment książki wydawnictwa Fronda
„Nadzieja na dziecko, czyli cala prawda o naprotechnologii”
Tomasz P. Terlikowski w rozmowie z prof. Thomasem W. Hilgersem
XX wiek to niewątpliwie w historii Kościoła czas szczególnego męczeństwa. Od rewolucji październikowej, przez komunistyczne i anarchistyczne rewolty w Hiszpanii czy masońskie rządy w Meksyku, aż po reżim narodowo-socjalistyczny w Niemczech – wszędzie tam, gdzie do władzy dochodzili zwolennicy postępu i nowoczesności (bo tak właśnie się oni określali), rozpoczynała się wielka rzeź chrześcijan. Mordowano ich w okrutny sposób, nie dlatego, że sprzeciwiali się polityce rządu, ale dlatego, że byli chrześcijanami. Kościół wielu z nich już wyniósł na ołtarze, procesy beatyfikacyjne czy kanonizacyjne innych wciąż jeszcze się toczą, a część z chrześcijańskich ofiar wielkich totalitaryzmów być może nigdy nie doczeka się procesu, choćby dlatego, że zginęli z bronią w ręku, chroniąc swoje domy, czy bliskich. Nie ma jednak wątpliwości, że każdy z tych, który zginął w imię Chrystusa, jest już świętym. Ale męczeństwo to przecież nie jedyna droga dla chrześcijanina. Większość z nas nie stanie nigdy wobec tak poważnego wyzwania. My jesteśmy wezwani do wierności w rzeczach drobnych, do odwagi pójścia pod prąd dominujących opinii, do sprzeciwu sumienia wobec tego, co myśli i co próbuje nam narzucić większość, a niekiedy władza. Takich „wyznawców” XX i XXI wiek także ma naprawdę wielu. Część z nich zasłużyła się oporem wobec nazizmu i komunizmu, inni walczyli o prawa obywatelskie dla czarnych w Stanach Zjednoczonych, a jeszcze inni stanęli w pierwszym rzędzie walczących o prawa każdej istoty ludzkiej do życia, o prawo kobiet do moralnej opieki zdrowotnej i wreszcie o godność medycyny. Jednym z takich „wyznawców”, którzy trwali w oporze wobec dominujących w medycynie, a niekiedy i Kościele opinii i trendów, jest niewątpliwie znakomity ginekolog Thomas W. Hilgers, twórca naprotechnologii. Ten amerykański lekarz, gdy większość jego kolegów sławiła aborcję, odmawiał jej wykonywania; gdy większość uznawała pigułkę antykoncepcyjną za największy dar, on wskazywał na jej dramatyczne dla zdrowia kobiet skutki; wreszcie gdy ogromna większość zachodnich katolików wieszała psy na bł. Pawle VI za encyklikę Humanae vitae, on z pasją młodego naukowca odpowiedział na wezwanie skierowane do lekarzy i ludzi nauki, by ci podjęli wysiłek wypracowania nauki zgodnej z wymogami moralności.
Trzeba mieć świadomość, że w latach 70., gdy Hilgers zaczynał działać, ani postawa pro-life, ani sprzeciw wobec aborcji, ani nawet wspieranie wewnątrz Kościoła, przynajmniej na Zachodzie, nauczania Pawła VI w sprawie antykoncepcji, wcale nie było czymś oczywistym. Ogromna większość teologów, nie wspominając już o zwyczajnych katolikach czy niewierzących lekarzach, uznawała takie postawy za szaleństwo, dowód braku nowoczesności i fanatyzmu religijnego. Hilgers wraz z żoną oraz najbliższymi współpracownikami stanęli jednak w obronie prawdy i zbudowali system opieki zdrowotnej nad kobietą, który nie tylko jest znakomitą odpowiedzią na aborcyjno-antykoncepcyjną degenerację ginekologii, ale zawiera w sobie także ogromny ładunek duchowości. Jest też w pewnym sensie teologią ciała św. Jana Pawła II przełożoną na język medycznej i psychofizycznej praktyki. Aby zrozumieć, jakiej wymagało to od Hilgersa odwagi i determinacji, warto zatrzymać się przez chwilę na specyfice czasów, w których przyszło mu żyć.