Pomóż bezbronnemu dzisiaj!

KRS: 0000140437

nr konta: 93 1240 4650 1111 0000 5150 8401

Sejm RP odrzucił projekt ustawy mającej chronić dzieci przed demoralizacją

Sejm RP, Sala Plenarna, fot. Piotr VaGla Waglowski, Wikimedia Commons

Zdominowany przez lewicę i liberałów Sejm RP odrzucił w pierwszym czytaniu obywatelski projekt ustawy, przewidującej karanie za publiczne propagowanie lub pochwalanie podejmowania przez małoletnich poniżej lat 15 zachowań seksualnych lub dostarczanie im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań.

Przeciwko karaniu za demoralizowanie dzieci, realizowane często pod pozorem tzw. edukacji seksualnej, wystąpiły kluby poselskie PO, Twój Ruch (J. Palikota) i SLD, głosując za odrzuceniem projektu już w pierwszym czytaniu. Wniosek, pod którym wcześniej podpisało się 250 tys. obywateli, poparły PiS, większość PSL oraz Sprawiedliwa Polska, głosując za skierowaniem go do dalszych prac w komisjach.

Projekt nowego zapisu w kodeksie karnym został przygotowany przez komitet „Stop pedofilii”. W art. 200b kodeksu: „Kto publicznie propaguje lub pochwala zachowania o charakterze pedofilskim, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”, dodany miał zostać paragraf o treści: „Tej samej karze podlega, kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletnich poniżej lat 15, zachowań seksualnych, lub dostarcza im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań”.

Posłowie Platformy Obywatelskiej, Twojego Ruchu (J. Palikota) i SLD uznali, że polskie dzieci nie potrzebują takiej ochrony. Warto o tym pamiętać przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi.

Poniżej treść sejmowego przemówienia Mariusza Dzierżawskiego z „Fundacji PRO – Prawo do Życia”, uzasadniającego celowość wprowadzenia nowego zapisu w kodeksie karnym.

 

Panie Marszałku, Wysoka Izbo!

Projekt ustawy komitetu „Stop pedofilii” jest krótki: karze grzywny, ograniczenie wolności, albo pozbawienia wolności do lat 2, podlega kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletnich poniżej lat 15, zachowań seksualnych, lub dostarcza im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań.

Nie natknąłem się na żadną wypowiedź publiczną, której autor wprost pochwalałby podejmowanie aktywności seksualnej przez dzieci poniżej 15 roku życia, jednak oczywisty, wydawałoby się, projekt został agresywnie zaatakowany przez część mediów i niektórych polityków. Warto się zastanowić nad przyczynami tego ataku.

Możliwe są dwa wyjaśnienia: a) w sposób niejawny, ukrywany przed rodzicami, już prowadzona jest akcja zachęcania dzieci i młodzieży do aktywności seksualnej; b) istnieją plany wprowadzenia zajęć uzależniających seksualnie dzieci i młodzież na masową skalę, przy jednoczesnym ataku na rodziców niewyrażających na to zgody jak to ma miejsce np. w Niemczech. Istnieją poważne przesłanki wskazujące na to, że oba wyjaśnienia są prawdziwe.

Od wielu lat szkoły są penetrowane przez samozwańczych edukatorów seksualnych. Mimo braku podstaw prawnych, Ministerstwo Edukacji ich wspiera działania. Z zajęć przez nich prowadzonych wykluczeni są nauczyciele i rodzice. Rodzice są często oszukiwani co do prawdziwego przebiegu tych spotkań. Informuje się ich na przykład, że dzieci będą miały w szkole „warsztaty z komunikacji”. Co się na takich warsztatach dzieje można się domyślić, odwiedzając strony internetowe seksedukatorów. Dowiemy się stamtąd, że masturbacja to dobry sposób rozładowania napięcia seksualnego, a seks analny, jest czymś normalnym. Związki tzw. seks edukatorów z branżą porno i ludźmi, którzy wcześniej pisali o „pozytywnej pedofilii” ujawnia w najnowszym tygodniku wSieci Marzena Nykiel. Bezprawne działania seks edukatorów powinny już dawno stać się przedmiotem dochodzenia prokuratury.

Zasadne jest też przypuszczenie, że szykowane są rewolucyjne zmiany dotyczące edukacji seksualnej. Od lat trwa medialna nagonka na wychowanie do życia w rodzinie, któremu krytycy zarzucają, że za mało zajmuje się seksem, a za dużo rodziną. W kwietniu 2013 roku, w Warszawie, na konferencji zorganizowanej przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), przedstawiono Standardy Edukacji Seksualnej w Europie. W dokumencie seks przedstawiony jest jako źródło przyjemności, do której dzieci i młodzież mają prawo. W konferencji uczestniczyli przedstawiciele ministerstw Zdrowia i Edukacji, którzy ciepło wypowiadali się o dokumencie. Temat edukacji seksualnej podjęła minister Kluzik-Rostkowska na początku swojego urzędowania. Widać z tego, że edukowanie seksualne dzieci i młodzieży jest dla MEN priorytetem, w odróżnieniu od np. historii.

Jednym z celów inicjatywy ustawodawczej, było wywołanie debaty publicznej na temat zagrożeń związanych z seksualizacją dzieci. W znacznej mierze cel ten został osiągnięty. Tysiące ludzi włączyły się w akcję zbierania podpisów pod projektem. Ćwierć miliona osób poparło projekt swoim podpisem. Tysiące wolontariuszy zaangażowało się w akcję zbierania podpisów. Serdecznie dziękuję im wszystkim, a szczególnie tym, którzy obecni są na galerii sejmowej. Z całej Polski dochodzą informacje o akcjach solidarnościowych i innych działaniach skierowanych przeciwko seksualizacji dzieci. Warto w tym kontekście wspomnieć o inicjatywie „Szkoła przyjazna rodzinie”, która spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem społecznym i szykanami ze strony Ministerstwa Edukacji. Działania informujące opinię publiczną, a zwłaszcza rodziców, na temat edukacji seksualnej będą kontynuowane. W szczególności będziemy informować wyborców w okręgach o tym, jakie stanowisko w tej sprawie zajęli reprezentujący ich posłowie. Wczoraj wieczorem otrzymałem wyniki badań, które instytut IPSOS przeprowadził na zlecenie Fundacji Pro – prawo do życia, na reprezentatywnej ogólnopolskiej próbie losowej. Wypowiedziało się 937 osób w wieku powyżej 18 lat. 3% z nich zdecydowanie nie popiera z proponowanych regulacji prawnych. 2% raczej nie popiera. 28% raczej popiera. 63% zdecydowanie popiera nasz projekt. Dzisiaj rano przesłaliśmy komunikat z badań do mediów. W każdej chwili możemy udostępnić komunikat zainteresowanym.

Jak wspomniałem wcześniej projekt, mimo znacznego poparcia społecznego, został agresywnie zaatakowany przez część mediów. Warto przyjrzeć się argumentom entuzjastów instruktażowej edukacji seksualnej, aby ocenić ich wagę. Koronnym argumentem „instruktorów seksualnych” jest ochrona dzieci i młodzieży przed nadużyciami seksualnymi. Zobaczmy więc w jaki sposób wygląda sprawa owej ochrony we wspomnianych „Standardach Edukacji Seksualnej w Europie”. Na stronie 38 dokumentu znajduje się zalecenie przekazania dzieciom w wieku od 0 do 4 lat informacji na temat radości i przyjemności z dotykania własnego ciała i masturbacji we wczesnym dzieciństwie. Zalecenie aby tę wiedzę przekazać powtarza się w dokumencie dla dzieci w wieku od 4 do 6 lat. 6-latki mają poznać podstawowe wiadomości dotyczące antykoncepcji (strona 42). 12-latki mają dowiedzieć się o prawach seksualnych International Planned Parenthood Federation (wśród nich znajdują się: prawo do wolności seksualnej, prawo do przyjemności seksualnej, prawo do swobodnych kontaktów seksualnych). Zasadnicze pytanie brzmi: czy tego rodzaju wiedza chroni dzieci przed nadużyciami seksualnymi? Czy dziecko, które dowiaduje się w szkole, że masturbacja to nic wstydliwego, a wręcz przeciwnie, dobra rzecz, będzie miało większą czy mniejszą szansę stać się ofiarą pedofila, który zaoferuje pomoc w masturbacji? Warto w tym miejscu przypomnieć Daniela Cohn-Bendita, szefa frakcji Zielonych w Europarlamencie, przyjaciela partii Palikota, który publicznie chwalił się do molestowaniem pięcioletnich dzieci, w czasie kiedy był wychowawcą w przedszkolu. Czy dwunastolatek/dwunastolatka, którzy dowiedzą się o prawie do swobodnych kontaktów seksualnych, będą bardziej czy mniej skłonni do tego, żeby słuchać napomnień rodziców, aby nie spotykali się z kilka lub kilkanaście lat starszą osobą? Odpowiedź na te pytania wydaje się oczywista. Dzieci rozbudzone seksualnie przez instruktorów seksualnych, pozbawione bariery wstydu, będą miały znacznie mniejsze opory przed kontaktami z osobnikami, którzy chcą je wykorzystać seksualnie. Można również postawić tezę, że pedofile, podobnie jak Cohn-Bendit w przeszłości, będą starali się zatrudnić w placówkach wychowawczych, aby zająć się edukacją seksualną dzieci. Ilustruje tę tezę opisywany przez media przykład Wilgi H., nauczycielki oskarżonej o molestowanie seksualne uczennicy. Aresztowana przed kilkoma miesiącami, kilka dni temu, według relacji mediów, popełniła w areszcie samobójstwo. Wilga H. znajdowała się na liście recenzentów podręczników w MEN i mimo aresztowania nie została skreślona z niej skreślona.

Innym argumentem „seksedukatorów” jest konieczność poinformowania dzieci o sprawach seksu, zanim zrobią to dostawcy pornografii. Proponowana w Standardach WHO i praktykowana przez seksedukatorów metoda, koncentruje uwagę na przyjemności i technicznej stronie seksu, podobnie jak pornografia. Edukacja seksualna, przedstawiana w „Standardach” WHO i opisywana na stronach seksedukatorów współpracujących z MEN, traktuje seks w kategoriach przyjemności, oderwanej od małżeństwa i odpowiedzialności za dzieci, które mogą się przy tej okazji począć. Instrumentalne podejście do seksu, zachęta do masturbacji, to czynniki, które zachęcają do oglądania pornografii. Nie dziwi wobec tego ujawniony przez Marzenę Nykiel fakt organizowania „seks edukacji” przez producentów pornografii. Doświadczenia krajów, które wprowadziły u siebie instruktażową edukację seksualną, np. Wielka Brytania i Szwecja, pokazują opłakane skutki tego przedsięwzięcia. Wiek inicjacji seksualnej obniża się, rośnie liczba zakażeń chorobami wenerycznymi, zwiększa się liczba ciąż u młodocianych, z których większość kończy się aborcją. Trudno zmierzyć szkody psychiczne i społeczne, jakie przyniósł ten ideologiczny projekt

Zwolennicy seksedukacji odwołują się często do autorytetu seksuologów, których rzekomo bezstronne ustalenia mają zapewnić ludzkości szczęście i ustrzec od wszelakich problemów, związanych z seksualnością. Elity akademickie i medialne, posiadające liczne związki z biznesem erotycznym i antykoncepcyjnym wybrały sobie jako największy autorytet naukowy niejakiego Alfreda Kinseya. Kinsey, który przeprowadzał wnioskowanie na podstawie badań prowadzonych głównie na więźniach, prostytutkach i homoseksualistach, uznał, że normalne jest każde zachowanie seksualne, które jest wykonalne fizycznie. W raportach Kinseya znajdują się szczegółowe opisy zachowań dzieci podczas stosunków z dorosłymi. Reakcje nieletnich to m.in. „ekstremalne napięcie z gwałtownymi konwulsjami”, „wykrzywione usta”, „spazmatyczne skurcze”, „wytrzeszcz oczu”, „zaciskające się dłonie”, „szloch lub gwałtowny płacz, czasem z obfitymi łzami, szczególnie u młodszych dzieci”. Kinsey pisze, że dzieci „bronią się przed partnerem i mogą podjąć gwałtowne wysiłki, aby uniknąć orgazmu, chociaż czerpią niewątpliwą przyjemność z tej sytuacji”. (Cytaty za: „Czas pracuje dla pedofilów”, Grzegorz Górny, Rzeczpospolita 16.09.2008). Również obecnie w środowisku seksuologów mają miejsce liczne skandale. Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, Wiesław Czernikiewicz, został oskarżony przez pacjentki o molestowanie, podobnie jak prominentny członek Towarzystwa, Lechosław Gapik. Przed kilkoma laty głośny był proces znanego seksuologa Andrzeja Samsona, oskarżonego o molestowanie małoletnich pacjentów i produkowanie pornografii dziecięcej. Sąd potwierdził stawiane przez prokuratora zarzuty, ale proces nie został zakończony ze względu na śmierć oskarżonego.

Elity seksuologów, podobnie jak ich „ojciec założyciel”, czyli Alfred Kinsey, gorliwie propagują wybielony i sfałszowany obraz homoseksualizmu. „Standardy” co chwila podkreślają jedynie pozytywne strony relacji jednopłciowych i nawołują do akceptacji odmienności. Pojęcie normy jest nieobecne. Faktycznie dokument zachęca dzieci do eksperymentowania ze swoją płciowością. Dokument milczy o negatywnych skutkach praktykowania zachowań homoseksualnych – wielokrotnie większym zagrożeniu chorobami wenerycznymi, przede wszystkim HIV/AIDS, zwiększonym ryzyku zaburzeń psychicznych, zwiększonym ryzyku przedwczesnej śmierci, zwiększonym ryzyku popadnięcia w konflikt z prawem.

Interesujące jest co o „nowoczesnej” edukacji seksualnej sądzą pedofile. Możemy tego dowiedzieć się z wywiadu jakiego udzielił portalowi freiewelt.net Dieter Giesenking, lobbysta środowisk pedofilskich w Niemczech. Również pedofile pozyskają z pewnością długofalowe korzyści z projektu edukacyjnego „Bildungsplan 2015” (projekt zakłada wprowadzenie do szkół, od pierwszej klasy, informacji o mniejszościach seksualnych). Jednakże tylko wówczas, gdy pedofilia będzie przedstawiana jako miłość do dziecka, a nie jako coś złego, czego nie powinno być. Homoseksualne dzieci potrzebują również w szkole pomocy i wsparcia w ich coming–outach. Uczenie o różnorodności opcji seksualnych i tolerancji wobec wszystkich mniejszości seksualnych nie powinno być pozostawione wyłącznie rodzicom, lecz powinno być prowadzone również w szkołach, gdyż jest to zadanie dla całego społeczeństwa.

Jak widać pedofile z radością oczekują na zmiany w edukacji seksualnej. Na zmiany w tym samym kierunku naciska lobby LGBTQ w Polsce. „Standardy Edukacji Seksualnej” idą w tym właśnie kierunku. Dzieci i młodzież są zachęcane do homoseksualnych „coming outów” i do akceptacji różnorodności orientacji seksualnych. Różnorodność seksualności nie jest w żaden sposób definiowana, ani nie pojawia się pojęcie normy. Głównym kryterium ma być dobrowolność seksu. Takiej właśnie argumentacji używają zachodnie organizacje pedofilskie. W seksie między dorosłymi i dziećmi nie ma nic złego, twierdzą, pod warunkiem, że jest to seks dobrowolny. Przyjęcie takiego punktu widzenia musi doprowadzić w konsekwencji do legalizacji pedofilii.

Argumenty odnoszące się do zagrożeń dla dzieci i młodzieży ze strony przesyconych pornografią mediów są słuszne. Jak wspomniałem wcześniej proponowana przez „Standardy” WHO, popierana przez media i rząd seksedukacja, zagrożeń tych nie zmniejsza, tylko zwiększa. Ze wspomnianego wcześniej tekstu z tygodnika wSieci, możemy się dowiedzieć, że Fundacja Wolontariat Równości, na zaproszenie warszawskich władz samorządowych weszła do szkół, gdzie prowadzi warsztaty „równościowe”. W radzie nadzorczej Fundacji zasiada Sławomir Starosta, współtwórca największego w Polsce wydawnictwa pornograficznego Pink Press, oraz założyciel największych gejowskich i pornograficznych portali internetowych. Sekretarzem zarządu Fundacji jest Mariusz Drozdowski, który przed kilkoma laty pisał na swoim blogu o „pozytywnej pedofilii”. „Edukacja seksualna” jako remedium na pornografię przypomina gaszenie pożaru benzyną.

Czy możliwe są działania realnie zmniejszające zagrożenia? Programy kładące nacisk na profilaktykę i unikanie niebezpiecznych zachowań przez młodzież od lat są prowadzone w Stanach Zjednoczonych, a także w Polsce. Programy te odwołują się do wartości, których poszukuje młodzież i nie antagonizują rodziców. Młodzi chcą autentycznych relacji z innymi osobami i budowy trwałych związków, które uczynią ich życie owocnym. Pragnienia młodzieży są możliwe do realizacji. Zbudowanie szczęśliwej rodziny wymaga charakteru, który buduje się poprzez pozytywną pracę nad sobą. „Instruktorzy seksualni” zamiast programu dojrzewania do radosnej i trwałej miłości, oferują młodym drogę uzależnień seksualnych, destrukcyjną dla nich oraz dla ich bliskich. Odpowiedzialność, jaka ich interesuje, to odpowiedzialność za stosowanie antykoncepcji.

Myślę, że tutaj doszliśmy do istotnego punktu i sedna problemu. Kto korzysta na promowanej edukacji seksualnej? Z pewnością nie młodzi, którzy, jak każdy człowiek poszukują szczęścia, a którym wciska się jego nieudolną podróbkę – uzależnienia seksualne, za które płacą tragediami życiowymi, zdrowiem, a nawet życiem. Również rodzice, w przygniatającej większości są zainteresowani szczęściem dzieci, a nie prymitywnym i groźnym uzależnieniem ich od seksu. Beneficjentami edukacji seksualnej są producenci antykoncepcji wszelakiego typu i organizacje aborcyjne. Nieprzypadkowo wśród organizacji zaangażowanych w wydanie standardów WHO znajduje się International Planned Parenthood Federation, największa na świecie organizacja lobbująca na rzecz rozprzestrzeniania aborcji i antykoncepcji. Nie jest również przypadkiem, że działania seksedukatorów wspierają producenci prezerwatyw. Z pełną odpowiedzialnością można powiedzieć, że na seksedukacji korzystają pedofile, media publikujące regularnie treści erotyczne, producenci pornografii i środków antykoncepcyjnych, biznes aborcyjny, właściciele domów publicznych, gansgsterzy i mafie. Dzieci i rodzice są ofiarami niewyobrażalnej krzywdy. Liczni medialni manipulanci promujący seksedukację ukrywają swoje związki z wyżej wymienionymi biznesami oraz wielomiliardowe, globalne interesy płynące z uzależniania seksualnego ludzi. Przed Polakami ukrywa się, że np. w Niemczech rodzice, którzy nie chcą poddać dzieci uzależniającemu seksualnie praniu mózgów szkołach, karani są grzywnami i trafiają do aresztów. Wkrótce to samo może dziać się w Polsce. Perspektywa przymusowego uzależniania seksualnego dzieci już od przedszkola pod groźbą więzienia wobec rodziców jeszcze nigdy w historii nie była tak groźna i tak realna.

Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie, mówił przed laty hetman Zamoyski. To stwierdzenie pozostaje aktualne. Od posłów na Sejm zależy dziś, jaka edukacja będzie prowadzona w Polsce. Czy będzie to agresywna edukacja pogrążająca dzieci i młodzież w uzależnieniach seksualnych, jak to próbują wymuszać nieuczciwe elity ? Czy też będzie to edukacja tworząca szczęśliwych, wolnych, silnych ludzi, potrafiących brać odpowiedzialność za swoje życie, wiernych swoim przyrzeczeniom, zdolnych do tworzenia szczęśliwych małżeństw i wychowywania otoczonych miłością i wiernością dzieci.

Panie i Panowie! Powstrzymanie tragedii polskich rodziców, dzieci i młodzieży leży dzisiaj w Waszej mocy.

 

Tekst przemówienia za:
www.stopaborcji.pl

Nasze inicjatywy