Przytłaczająca większość Brytyjczyków nie godzi się na rządowy plan rezygnacji z wymogu konsultacji medycznej, której poddać się dziś musi kobieta chcąca dokonać aborcji.
Brytyjscy działacze pro-life uważają, że tego rodzaju rozwiązanie byłoby największą formą liberalizacji aborcji od czasu jej zalegalizowania w 1967 r. Droga do aborcji zostanie maksymalnie skrócona.
Szansa, by kobieta została powstrzymana od zabicia dziecka, stanie się praktycznie zerowa. I co szokujące – liberalizacji dokonałaby Partia Konserwatywna.
Według agencji badania opinii publicznej ComRes prawie 90 % Brytyjczyków sprzeciwia się planom rządu. Popierają obecne rozwiązanie – „kobieta, która chce dokonać aborcji powinna przedtem udać się na obowiązkową wizytę do wykwalifikowanego lekarza”.
Colin Hart, szefowa The Christian Institute uważa, że rząd znalazł się w „kompletnym pomieszaniu”. Jego propozycji nie popierają ludzie.
W nowym projekcie wytycznych dla placówek aborcyjnych stwierdza się, że „nie jest wymogiem prawnym” obowiązkowa wizyta kobiety u lekarza, zanim wniosek o dokonanie aborcji zostanie zatwierdzony.
Pomysł ułatwiający dostęp do aborcji został przedstawiony przez Andrew Lansleya, byłego ministra zdrowia Wielkiej Brytanii (2010-2012). Polityk jest obecnie przewodniczącym Izby Gmin. Nowe rozwiązanie poparli też „dostawcy aborcji” działający na wyspach.
za: LifeSiteNews.com