Prowadzona od 1979 r. przez rząd Chin „polityka planowania rodziny” doprowadziła do zagłady ok. 400 mln poczętych dzieci.
Pierwsze ofiary tej zbrodniczej polityki miałyby dzisiaj 35 lat. Przewodniczący amerykańskiego Instytutu Badań Ludnościowych (PRI) Steven Mosher wezwał do modlitw za nie i za ich matki, z których wiele było zmuszanych do aborcji lub sterylizacji.
Mosher jest jednym z pierwszych działaczy, którzy zaczęli ujawniać nadużycia władz w Pekinie w ramach tej polityki. Amerykański obrońca życia wyraził ubolewanie, że w kilkudziesięciu krajach ciągle jeszcze zmniejsza się niebezpiecznie płodność kobiet, a w umysłach ludzi i w konkretnych decyzjach utrzymuje się mit o przeludnieniu świata, wzmaga się natomiast polityka publiczna lekceważenia i pomniejszania wartości życia ludzkiego. „Nie będziemy mogli przywrócić do życia tych dzieci, które straciliśmy, ale możemy i musimy nadal pracować na rzecz ratowania tych dzieci, których życie wisi na nitce, podczas gdy polityka jednego dziecka w Chinach nadal ma się dobrze” – oświadczył szef PRI.
Wezwał do włączenia się w „to historyczne działanie na rzecz powstrzymania tego zabijania”, prosząc jednocześnie o wpłaty pieniężne na wsparcie kierowanej przezeń instytucji.
Politykę jednego dziecka, zwaną oficjalnie „polityką planowania rodziny”, wprowadziły władze Chin w 1977, a w praktyce zaczęła ona być wcielana w życie w 2 lata później. Jej istotą jest posiadanie przez każdą rodzinę w tym kraju tylko jednego dziecka; od zasady tej jest kilka wyjątków, np. jeśli pierwszym dzieckiem jest dziewczynka, wówczas rodzice mogą sobie pozwolić na drugie, z tym że odstęp między pierwszą a drugą ciążą musi wynosić kilka lat (zwykle 3-4). Podobnie może być w wypadku narodzin dziecka upośledzonego fizycznie lub umysłowo. Za nieprzestrzeganie tych przepisów przewidziane są wysokie kary pieniężne, represje w pracy a nawet więzienie. Dotyczy to zwłaszcza obszarów wiejskich, gdyż w miastach zasady są łagodniejsze.
Polityka „jednego dziecka”, zmierzająca do radykalnego spadku przyrostu naturalnego, jest szczególnie surowo prowadzona w stosunku do mniejszości narodowych, np. Tybetańczyków i Ujgurów. Ale spowodowała też poważne zachwianie proporcji między mężczyznami a kobietami w społeczeństwie chińskim: ocenia się, że obecnie na 100 nowo narodzonych dziewczynek przypada prawie 120 chłopców, a dysproporcje te coraz bardziej się pogłębiają.
Joanna Banasik
Źródło: Katolicka Agencja Informacyjna